Czy warto wyjechać do Kanady ?

Raczej to bedzie robienie za mininum , ale warto sprobowac

A brat nic Tobie nie relacnonuje/podpowiada itp.? Skoro sam tam jest to chyba ma jakies pojecie jak to z praca wyglada hmm...?

Właśnie mi zdaje relacje i co tydzień mówi co innego. Oczywiście jechałbym w ciemno bez pracy chyba, że by mi coś na ostatnią chwilę załatwił ale to nic pewnego. Tu w Polsce mam stałą pracę bez kokosów w mniejszym mieście, ale myślę o wzięciu kredytu na mieszkanie w przyszłym roku i wyjazd do Kanady albo mi w tym pomoże albo wszystko zniweczy. Jechać na rok, żeby odłożyć te 30 tysięcy a potem nie wiadomo do czego wracać mnie odwodzi od tego pomysłu. Nie mam pojęcia, co bym mógł tam robić.

Jeżeli chcesz jechać do Kanady w celach zarobkowych - tzn. odłożyć jakieś pieniądze przez rok i wrócić do Polski z nimi, to nie jest to opłacalne. Lepiej zerknąć na Szwecję, Norwegię, GB, Niemcy.

Polak84 napisał:

Rozumiem, że masz na myśli ewentualnie 30 000PLN a nie CAD?
Zapewne niebawem znajdą się osoby, które dobitnie uświadomią Tobie, że jesli myslisz, iż w ogóle uda Ci sie zaoszczędzić jakieś pieniądze to żyjesz w świecie marzeń .
Nie chcę nadmiernie zniechęcać ale faktycznie, patrząc na to, że generalnie nie masz za bardzo doświadczenia w jakiejkolwiek pracy to możesz mieć ciężko. Po pierwsze, czy w ogóle zadałeś sobie chociaz odrobinę trudu, żeby przejrzeć strony internetowe z ofertami pracy w Kanadzie? Przecież to najprostrzy sposób, żeby sprawdzić gdzie jacy pracownicy są pożądani, jakie sa wymagania i jaka płaca.
Osobiście, obawiam się kolego, że jesli wcześniej przed przyjazdem nie masz jakiejś pracy w miare dobrze płatnej zapewnionej to nie masz szans, żeby odłożyć nawet te 30000PLN, no chyba że będziesz miał po prostu ogromne szczęście. Podliczając inwestycję w bilet lotniczy i koszty utrzymania w CA i fakt, że być może pracy możesz szukać przez miesiąc,dwa...może więcej a może w ogóle to może się okazać, że wyjdziesz na "0". Ja bym się na Twoim miejscu nie nastawiała, że lecisz tam zarobić i zaoszczędzić a raczej, żeby załapac jakieś kontakty w celu przyszłościowej emigracji, albo po prostu, żeby zobaczyć kraj. Generalnie, jak chcesz leciec w ciemno bez zupełnie żadnego przygotowania a widzę, że tak owego nie masz to raczej nie masz co się nastawiać.

To są dwa podstawowe punkty, nad którymi musisz mocno się zastanowić planując emigrację do Kanady.

Co do odkładania kasy - zapomnij, że w rok tyle odłożysz. Jak nie masz fachu w rękach to nikt Ci nie da większej stawki na dzień dobry a uwierz mi, że za najniższą to po opłaceniu wszystkiego zostanie Ci tyle, żeby w miarę coś do garnka włożyć

Właśnie o takie konkretne, rzeczowe opinie mi chodziło prosto z mostu, bez ściemniania jak to tam nie jest cudownie. Wiele osób mówi, że Kanada nawet dla takich osób bez konkretnego fachu jest lepsza niż Polska ale zastanawiam się czy zasuwanie w knajpie lub na budowie jest warte tego, żeby tam mieszkać. A czy może są tu ludzie w podobnej sytuacji do mojej, którym się jakoś poszczęściło i nawet nie będąc spawaczem, lekarzem, informatykiem jakoś sobie życie ułożyli fajnie w Kanadzie ?

Oczywiscie ze tak, jest takich pelno wszedzie.
Tyle ze trzeba tez miec jakies pojecie co bedziesz chcial robic i za jakie pieniadze, i czy bedziesz chcial to robic cale zycie. Poza tym mozna poszukac zawodu ktory jest poszukiwany w Kanadzie i sie powoli przekwalifikowac.
Z badan wynika ze kazdy amerykanin bedzie to musial zrobic w swoim zyciu chociaz raz jako ze jedne zawody znikaja a inne sie pojawiaja.

Jakoś nikt nie zauważa, ile osób w Polsce nie pracuje w swoim zawodzie, a poniżej kwalifikacji. Jak ciężko jest tym, co studiują medycynę, a nie są z lekarskiej rodziny, zrobić specjalizację z wybranej dziedziny. W moim mieście wielu ludzi po studiach magisterskich pracuje na kasach i w hurtowniach razem z osobami z wykształceniem podstawowym. Kiedy odchodziłam z pracy w szkole, na moje miejsce było ponad 180 podań.

Yonge-Dundas masz dużo racji. Moim zdaniem trzeba wziąć pod uwagę inne koszty niż tylko te finansowe. Znowu zaczynasz wszystko od nowa, z dala od rodziny i znajomych. Jak się ma ponad 30 lat to już raczej studia nie wchodzą w grę i zawsze się będzie tym fizolem z fabryki lub na zmywaku. No i te restrykcje na rynku pracy. Adam M. a co to znaczy przekwalifikować się ? Z politologa czy pedagoga zostaniesz inżynierem, lekarzem czy super spawaczem ? To nie jest takie proste. Stosunkowo łatwo się przekwalifikować w dziedzinach mniej więcej zbliżonych a nie z zupełnie innych galaktyk.